Zaułki Cytadeli. Impresja sobotnia.
Poznańska Cytadela to dla wielu tylko park, miejsce wypoczynku, leżenia na trawie, rodzinnych spacerów.
Pan mąż jako pasjonat fortyfikacji zna to - nie tylko to - związane z historią militarną Poznania miejsce jak własną kieszeń.
W sobotę powłóczyliśmy się mniej uczęszczanymi ścieżkami.
Dzień buchał pełnią życia, dojrzałą stonowaną radością jesiennego dnia.
Jaśniał kontrastami - letniej temperatury i wrześniowych tonacji jesieni.
Kasztany spadały z trzaskiem pod nogi. Zbierałyśmy je z Ni, jeszcze lepkie od soków i czekoladowo błyszczące.
W słońcu lśniło babie lato, pobłyskując niewyschłymi jeszcze kropelkami rosy.
Żółtoczerwone liście szeleściły pod stopami. W powietrzu wirował jesienny złoty pył.
W cieniu starodrzewu piął się bluszcz a poskręcane korzenie walczyły z mchem o miejsce na starych murach okalających fort.
Było pięknie.
Chciało się żyć i zadzierać głowę do słońca.
Potrafisz tak pisać, że aż chce się tam od razu wrócić :)
OdpowiedzUsuń