Szafiarki, zwane prześmiewczo szatniarkami prezentują na zdjęciach swoje stylizacje kończąc je spisem elementów garderoby i odnośnikami do sklepów. Tudzież lumpeksów.
Przyszły one dzisiaj pewnej matce do głowy, kiedy wracając z pracy ujrzała niecodzienne zjawisko.
Dziewczynka około lat trzech, biegnąca w jej stronę z dzikim wrzaskiem "Mamusia!!!!".
To chyba moje dziecko - pomyślała matka - ale czy TO jest możliwe?
Dziewczynka miała na sobie bardzo awangardową stylizację, której nie powstydziłyby się szafiarki w stylu Tamary Gonzalez znanej jako Macademian Girl (w wariackim widzie).
Dziewczę bowiem miało na sobie:
- okulary słoneczne z HM ze szkiełkami w kształcie serduszek
- apaszkę matki w turkusowo-malinowe kwiaty
- marynarską tunikę w czarno-białe pasy
- brązowe sztruksy
- FIOLETOWE sandały z kwiatkiem
- a pod nimi, a jakże - SKARPETKI w szare paski
Za dzieciną truchtał zadowolony z życia i zakochany w córce Tatuś, twórca owego dzieła:)))
Matkę krew zalała i zwróciła się w żołnierskich słowach do pana męża zapytując w mało dyplomatycznych słowach o to, co mu przyświecało przy tworzeniu tego kreatywnego ałtfitu.
Może to jakaś misja szerzenia mody awangardowej?
Może to misja wyróżnienia się przez abnegactwo?
Może to chwilowa pomroczność jasna?
Jednak żadna z propozycji uzasadnienia nie była prawidłowa.
Najzwyczajniej w świecie dla pana męża liczy się, by dziecię było ubrane w miarę adekwatnie do pogody i radośnie mknęło przez świat. W jego świecie wzorki i kolory na dziecięcych ubraniach koegzystują w radosnej symbiozie, a każdy chwyt jest dozwolony.
W tenże sposób powstają bezbłędne, niezapomniane stylówy.
Niezapomniane przez matkę konającą na zawał po ujrzeniu owych dzieł :)
Czasami matka zadaje sobie pytanie - czy twórcze podejście do stylu pana męża to wyjątek, czy szersze zjawisko?
Zadaje sobie ona również pytanie, czy to ona zbytnio przejmuje się kwestiami podstawowego dopasowania elementów garderoby i w tenże sposób zaspokojeniu swojego poczucia estetyki oraz pośrednio uczenia dziecka najprostszego wybierania elementów ubioru.
Bo przecież dziecię jest szczęśliwe, choćby miało na sobie przysłowiowe klapki Kuboty do sportowych skarpet, cekinową dresową spódnicę, różową bluzkę z falbankami i królewną. (Fuuu...)
A u Was, jak wygląda Wasz i Waszych partnerów stosunek do ubioru dziecięcego? Czy to naprawdę wszystko jedno, byleby było czyste?
P.S 1 Oczywiście takie "katastrofy" zdarzają się raz na jakiś czas i zazwyczaj stylówa panu mężowi się udaje. Za to dzisiaj dała mi temat na posta:)
P.S Ja naprawdę nie mam nabożnego stosunku do mody, tym bardziej do trendów czy marek. Gros ubranek Bu kupuję w ulubionym lumpku tudzież na aukcjach. Niemniej lubię proste formy i ograniczenie ilości kolorów czy ozdób - taka moda pojawia się droższych sieciówkach typu Zara, a w modzie masowej króluje oczopląs:)
A ja wolałabym tak jak poniżej, choć rzeczywistość w szafie Ni wygląda niestety duuużo inaczej:)
P.S Zaraz pojawiły się wątki, że jestem jakimś szaro-burym ortodoksem. To zły trop:) Dorzucam trochę koloru:) Bardziej mi chodziło o prostotę formy.











Stroje na fotach może i fajne, ale dzieciaki tak zmanierowane, że obawiam się, iż nie chciałbym być ojcem któregoś z nich... Nie jest dobrze robić z dzieci zbyt szybko "starych malutkich". Dzieciństwo jest ewolucyjnie potrzebne jako właśnie dzieciństwo - inaczej by go nie było.
OdpowiedzUsuńOmg, sama chciałabym wyglądać jak te dziewczynki ze zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTo chyba jednak moda dla dorosłych ... :) dzieciństwo rządzi się swoimi prawami i choć to (dla nas,rodziców) trudne - kiedy szaleć z kolorami jak nie wtedy? :)
AS
Asiu, zgadzam się z tym, iż niektórzy faceci nie mają za grosz wyczucia mody ;) co do ubrań. te ze zdjęcia bardzo mi się podobają, ale tak jak Małż stwierdził "starzy malutcy", co oczywiście nie oznacza, że gustuję w bluzkach z pieskami itp bo tego nawet mój Kacper by nie założył. Nasze ulubione marki to Gap i Old Navy, H&M a z polskich lubimy Endo. Uważam za sytuację lekko chorą gdy ubieramy dziecko w czernie i szarości, bo nam się tak podoba :)
OdpowiedzUsuńNina chodzi kolorowo ubrana. To jest tylko przykład. Dorzucam inne foty, żeby nie było że jestem ortodoksem:)
OdpowiedzUsuń:) uwielbiam Cię!! :*
Usuńte dzieci nie są zmanierowane, one prezentują ubrania. nie wyciągałabym aż tak daleko idących wniosków z katalogowych zdjęć, myślę, że ich rodzice nadal chcą je znać...
OdpowiedzUsuńmnie nie jest wszystko jedno, w co dziecko jest ubrane, w sieciowkach kupuje, o ile dana rzecz jest w 100% z naturalnych materialow, zaden poliester. kupuje tez polskie firmy, Kids on the moon, flawless, niewiele drozej niz w h&m, a rzeczy sa ładne, nie zszywały ich male rączki w bangladeszu, jest niewiele drozej niz w sieciowkach, rzeczy sa trwalsze i przewygodne
a widziałaś plakat Hush Warsaw?
OdpowiedzUsuńhttp://www.kobieta.pl/moda/trendy/zobacz/artykul/hush-warsaw-to-juz-w-te-niedziele/
wygląda jak plakat o przemocy domowej :D
mój mąż też fantazyjnie łączy ubrania naszej córy:) zatem to szersze zjawisko.
a pamiętam jak się dowiedziałam, że będę miała córeczkę, jak sobie roiłam jak to ją będę ubierać, jakie style wybierać, jakie buty jej będę kupować... rzeczywistość zweryfikowała wszystko:) sama nie jestem najmodniejsza, nie będę z dziecka robić nie wiadomo czego, staram się jedynie żeby miała jak najwięcej gładkich ubrań, najłatwiej je łączyć. dodatkowo moja córka to mała fleja, jak się bawi to na całego, farbę ma we włosach, ubrankach, butach, piasek wsypuje do butów, żeby zobaczyć ile się zmieści, włazi w błoto, bo lubi, smaruje się swoją pomadką do ust, w trawie udaje konia albo krowę i śmiga na czterech, i tak dalej. mam drżeć o koszulkę za 150 pln za każdym razem? no way!
tym sposobem w Concordii wyglądaliśmy jak kosmici:D ale za to, jak powiedziała nam facetka prowadząca zajęcia plastyczne, jako jedyni nie świrowaliśmy kiedy Lu kapnęła klejem na spodnie:)
temat rzeka, długo by można.
Co za boska odpowiedź, ale się uśmiałam :)) Pozdrawiam i życzę wszystkiego naj!
UsuńHush organizuje dziewczyna, z którą miałam przyjemność pracować:)) Bardzo jej i organizatorkom kibicuję i cieszę się, że to na taką skalę się udało:). Plakat i materiały są super zrobione (też znajoma agencja robi) - aczkolwiek faktycznie dziewczynka ma nieciekawą minę:)
OdpowiedzUsuńNa samym poczatku swirowalam okrutnie. Syna malutkiego ubieralam jak z reklamy, jak sie cora urodzila wydziwialam , potrafilam fortune wydac na sukienke czy buty. Maz milczal i krecil glowa, zwalajac moja "chwilowa fanaberie" na kark ciezkiego porodu :D Na szczescie przeszlo mi zupelnie. Daje dzieciom swobode w wyrazaniu siebie. Ciuchy wybieraja sobie sami (wyjatek stanowia wazne imprezy) w zwyklych sklepach. Zauwazylam, ze cora ma absolutnie swietny gust ( jakos mnie to nie dziwi :D ) natomiast syn ubiera sie zupelnie od "czapy". Chociaz moja lepsza polowa uwaza, ze calkiem normalnie :-) Trzeba pozwolic dzieciom byc dziecmi i tyle. Ciezka to sztuka ale mozliwa, wystarczy sobie odpuscic i zajac sie soba. :D
OdpowiedzUsuńAch i jeszcze jedno, dzieki corce pokochalam kolory, juz roz nie kojarzy mi sie z tandeta i pustka, tak jakbym na nowo odkryla swiat. Cudowne uczucie, ostatnio nawet w pomaranczu chodzilam. Co za zabawa!
Kylana.
Super :)
UsuńŚwietny post. Ubrania wybrane świetne i te monochromatyczne i te kolorowe. Gratuluję gustu.
OdpowiedzUsuńP.S.
Faktycznie faceci nie mają kompletnie wyczucia do ubierania dzieci, nawet jeśli sami potrafią się ubrać. Kiedy mój mąż zostaje sam, ubiera chłopców w za małe ubranka - tylko nie wiem skąd on je bierze, z jakiegoś pudła z za małymi rzeczami, bo raczej nie z szafy! :)
Gratuluję braku gustu i bycia nudziarą-sztywniarą. Ubrania tragiczne, szarobure jak szmaty.
OdpowiedzUsuńGratuluję bycia anonimowym hejterem. To musi bardzo boleć, ta gorycz?
OdpowiedzUsuń