Bez lania wody
Od dłuższego czasu przymierzałam się do zakupu dzbanka filtrującego wodę. Ale jak to z domowymi wydatkami bywa, zawsze znajdowały się te pilniejsze. Problem jednak się rozwiązał - dostałam dzbanek filtrujący marki Dafi na spotkaniu Blogiń.
Cudownie - pomyślałam.
Ostatnio mi wpadła w oko taka infografika:
Moje dziecko pije w domu wyłącznie wodę. Od dwóch tygodni nie mam problemu z tym, że znowu zapomnieliśmy kupić wody. Albo, że kupiliśmy "nie taką" - bo np. lekko gazowaną.
Otrzymany dzbanek jest w ciągłym użyciu.
Nina nawet sama go obsługuje. Jest wyposażony w praktyczną klapkę, która uchyla się dopiero przy nalewaniu. Minimalizuje to ryzyko ochlapania się i zapewnia jeszcze większą higienę moim zdaniem. Dzbanek posiada proste a praktyczne rozwiązanie - mianowicie suwak z kalendarzykiem, na którym zaznaczamy datę kolejnej wymiany filtra.
Teoretycznie woda kranowa może być pita bez przeszkód, ale każdy kto pił takąż z miejskiego wodociągu zdaje sobie sprawę z jej "walorów" smakowych. Tymczasem smak wody po przefiltrowaniu jest identyczny jak źródlanej wody butelkowanej. Alleluja!
Jedyna kwestia teraz to zakup filtrów na wymianę
Czy to się opłaca? - zapytała oszczędna Poznanianka.
Wystarczy wykonać proste równanie. Cena pojedynczego najprostszego filtra (z wysyłką) wynosi w uproszczeniu ok. 23 zł i pozwala na przefiltrowanie 100 l wody.
Oczywiście woda filtrowana nie może być porównana do produktów funkcjonalnych, leczniczych, wysokomineralizowanych. Tutaj odpowiedzią są nasze polskie wody uzdrowiskowe. Ostatnio zresztą natknęłam się na listę informującą jakie wody leżą w rękach jakich firm i koncernów. Jeśli chcemy wspierać polski biznes, mamy wybór.
U nas na pewno prezent się bardzo sprawdził i zostaje na dłużej.
P.S Ten post jest postem barterowym - dzbanek Dafi otrzymałam na spotkaniu Blogiń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz