wtorek, 3 grudnia 2013

Angina i szkarlatyna

Nie odzywamy się, bo próbujemy wyjść z plag egipskich, jakie na nas spadły.

Najpierw Ninka zachorowała na anginę, którą bardzo ciężko znosiła.

Potem jako wredni rodzice odstawiliśmy ją do przedszkola, dzięki czemu po tygodniu zachorowała na.... szkarlatynę.

Tę na szczęście przechodzi lekko, ale choroba nam zdezorganizowała życie zawodowe jak zwykle.
Podły rodzic, kiedy dziecko zachoruje, myśli nie tylko o jego zdrowiu, ale i pracy i o tym, jak przetrwać miksując zwolnienia, wizyty lekarskie i pracę zdalną...

Gdzieś zasłyszałam afrykańskie przysłowie: "Potrzeba całej wioskiaby wychować dziecko".
To zawsze prawda!

Na szczęście mamy swoje (nie)pospolite ruszenie rodzinne  i kilka życzliwych nam osób i czasem sprawy beznadziejne stają się łatwiejsze;)

Kurujemy się zatem a niebawem kolejny post z cyklu Cafe Endorfina.

P.S Przed wojną na szkarlatynę umierało co czwarte zakażone dziecko...



1 komentarz:

  1. Jak dobrze to wszystko znam. I jak boleśnie. Nieustanne dylematy pracujących, ambitnych matek. Wciąż między młotem (pracodawca) a kowadłem (dziecko). I najgorzej, gdy do pomocy nie ma ani jednej osoby, nie mówiąc (marząc) nawet o wiosce. Pozdrawiam i zdrówka życzę. I sił.

    OdpowiedzUsuń