A kiedy usłyszy domofon, natychmiast biegnie się tam schować i odwiedzający nas (lub rodzic wracający właśnie z pracy czy zakupów) musi włączyć się w grę poszukiwawczą pt. "Gdzie jest Ninka?". Odnalezione dziecko kwiczy z zachwytu i rzuca się w ramiona.
To chowanie się i przesiadywanie pod stołem po pewnym czasie złożyliśmy na karb braku własnego pokoju.
Ninka posiada swój kącik w tzw salonie, a śpi z nami w sypialni. Nie ma jednak czterech kątów tylko i wyłącznie dla siebie. Z pewnością kiedy wreszcie za sto lat dorobimy się własnych czterech kątów pokoik zostanie wyczarowany i jak sądzę - zostanie przywitany z zachwytem równym zachwytowi Lisy z Dzieci z Bullerbyn, która swój pokoik otrzymała na urodziny.
Tymczasem trzeba było jakoś temu zaradzić.
Postanowiliśmy zakupić Bu specjalny namiot przez Internet, ale po zamówieniu okazało się, że partia przyszła do sklepu wadliwa i obejdziemy się smakiem. Zatem pan mąż stwierdził, że skoro posiadamy w piwnicy zapas kartonów, skleci szybko domek sam.
I tak narodził się pokój z kuchnią. Prowizoryczny, bardzo prosty, ciasny - ale własny:)
Pan mąż własnoręcznie go zrobił i ozdobił. Dinozaur goniący ludzi to także jego dzieło:P
Moje są tylko zasłonki i skrzynka z tulipanami.
Bubol przywitał go z zachwytem.
Kazała sobie powiesić na drzwiczkach wizytówkę NINKA (w trakcie produkcji).
Wstawiliśmy jej do środka do jednego pokoiku kuchenkę, w drugim na podłodze ułożyliśmy koc i poduszki.
Nie robiliśmy jednak dachu, bo byłoby jej zbyt ciemno w nim o tej szarej porze roku.
Ninka bardzo lubi do niego wchodzić, kłaść się w swojej "sypialni" z książeczką i "czytać" albo gotować obiady lalkom i misiom.
Uwielbia zresztą samo wchodzenie do domku i zamykanie drzwiczek. To także bardzo symboliczne.
Jednym słowem, mam nadzieję, że potrzeba prywatności i własnego skrawka podłogi została częściowo spełniona...
Pomysły na kartonowe domki znajdziecie tutaj na Pintereście
A mnie zauroczył i zainspirował taki bardzo prosty, także można rzec prowizoryczny. Może przez kwiatki na parapecie i budę dla pieska? Albo dziurkę od klucza?
Bo dzieciom wiele do szczęścia nie potrzeba.
Tutaj znajdziecie bloga Michelle z tutorialem. i instrukcją PDF.
P. S Ninka nam gorączkuje kolejny dzień - w czwartek dopadł ją jakiś zmiatający z nóg wirus. A zatem moja niepisana zasada "miesiąc bez choroby miesiącem straconym" sprawdza się idealnie... We wrześniu - jelitówka, w październiku - infekcja oskrzeli, a teraz "niewiadomoco". What's next?
Piękny, fantastyczny pomysł!
OdpowiedzUsuńFajny domek - sama bym w takim zamknęła za sobą drzwi ;)
OdpowiedzUsuńSuper! Widać jak dziecko wyzwala w kreatywność.
OdpowiedzUsuńAle gdzie Wam się to zmieści? Toż to całkiem duży kawał domu.
Ale nie dziwię się, że Ni przeszczęśliwa - chyba każdy jako dziecko kochał takie zabawy. Do dziś pamiętam domki na balkonie, pod stołem, między krzesłami a deską do prasowania - wszędzie koce i ręczniki jako ściany...