niedziela, 10 listopada 2013

"Własny pokój" lub "Mój jest ten kawałek podłogi". Czyli o domku z kartonu.

Ninka od pewnego czasu zaczęła przesiadywać z zabawkami pod dużym stołem.

A kiedy usłyszy domofon, natychmiast biegnie się tam schować i odwiedzający nas (lub rodzic wracający właśnie z pracy czy zakupów) musi włączyć się w grę poszukiwawczą pt. "Gdzie jest Ninka?". Odnalezione dziecko kwiczy z zachwytu i rzuca się w ramiona.

To chowanie się i przesiadywanie pod stołem po pewnym czasie złożyliśmy na karb braku własnego pokoju.

Ninka posiada swój kącik w tzw salonie, a śpi z nami w sypialni. Nie ma jednak czterech kątów tylko i wyłącznie dla siebie. Z pewnością kiedy wreszcie za sto lat dorobimy się własnych czterech kątów pokoik zostanie wyczarowany i jak sądzę - zostanie przywitany z zachwytem równym zachwytowi Lisy z Dzieci z Bullerbyn, która swój pokoik otrzymała na urodziny.

Tymczasem trzeba było jakoś temu zaradzić.

Postanowiliśmy zakupić Bu specjalny namiot przez Internet, ale po zamówieniu okazało się, że partia przyszła do sklepu wadliwa i obejdziemy się smakiem. Zatem pan mąż stwierdził, że skoro posiadamy w piwnicy zapas kartonów, skleci szybko domek sam.

I tak narodził się  pokój z kuchnią. Prowizoryczny, bardzo prosty, ciasny - ale własny:)
Pan mąż własnoręcznie go zrobił i ozdobił. Dinozaur goniący ludzi to także jego dzieło:P
Moje są tylko zasłonki i skrzynka z tulipanami.






Bubol przywitał go z zachwytem.

Kazała sobie powiesić na drzwiczkach wizytówkę NINKA (w trakcie produkcji).
Wstawiliśmy jej do środka do jednego pokoiku kuchenkę, w drugim na podłodze ułożyliśmy koc i poduszki.
Nie robiliśmy jednak dachu, bo byłoby jej zbyt ciemno w nim o tej szarej porze roku.

Ninka bardzo lubi do niego wchodzić, kłaść się w swojej "sypialni" z książeczką i "czytać" albo gotować obiady lalkom i misiom.
Uwielbia zresztą samo wchodzenie do domku i zamykanie drzwiczek. To także bardzo symboliczne.

Jednym słowem, mam nadzieję, że potrzeba prywatności i własnego skrawka podłogi została częściowo spełniona...

Pomysły na kartonowe domki znajdziecie tutaj na Pintereście 

A mnie zauroczył i zainspirował taki bardzo prosty, także można rzec prowizoryczny. Może przez kwiatki na parapecie i budę dla pieska?  Albo dziurkę od klucza?
Bo dzieciom wiele do szczęścia nie potrzeba.

Tutaj znajdziecie  bloga Michelle z tutorialem. i instrukcją PDF.



P. S Ninka nam gorączkuje kolejny dzień - w czwartek dopadł ją jakiś zmiatający z nóg wirus. A zatem moja niepisana zasada "miesiąc bez choroby miesiącem straconym" sprawdza się idealnie... We wrześniu  - jelitówka, w październiku - infekcja oskrzeli, a teraz "niewiadomoco". What's next?

3 komentarze:

  1. Piękny, fantastyczny pomysł!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny domek - sama bym w takim zamknęła za sobą drzwi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Widać jak dziecko wyzwala w kreatywność.
    Ale gdzie Wam się to zmieści? Toż to całkiem duży kawał domu.
    Ale nie dziwię się, że Ni przeszczęśliwa - chyba każdy jako dziecko kochał takie zabawy. Do dziś pamiętam domki na balkonie, pod stołem, między krzesłami a deską do prasowania - wszędzie koce i ręczniki jako ściany...

    OdpowiedzUsuń