No dobra.
Przyznaj się.
Kiedy ostatnio powiedziałaś sobie: "jestem boginią?"
Zaraz mnie wyśmiejesz.
Sama siebie wyśmiewam.
Ja, boginią.
A to suchar...
Pewnie tak myślisz.
I ja też.
A jednak.
Dzisiaj o siedemnastej z hakiem, mieszając zmęczona na patelni obiad (schab, marchew z groszkiem, cukier, sól, pieprz i czosnek, natkę pietruszki i passatę pomidorową z makaronem spaghetti) stwierdziłam, że bywam boginią.
Boginią logistyki domowej, rzecz jasna.
Taką z obłędem w oku, w jednej ręce z plasteliną, w drugiej z laptopem.
Ni bowiem zachorowała wczoraj, racząc nas nocną temperaturą i niespokojnym snem.
W związku z tym zostałam z nią dzisiaj w domu.
Z nią i szeregiem zadań do wykonania w postaci pracy zdalnej.
W sumie to nie zdarzyło mi się z nią być NA ZWOLNIENIU czyli nie odbierać maili i zajmować się tylko nią.
O nie. Od czasu pobytu w szpitalu rzecz jasna.
Zatem praca zdalna NAPRAWDĘ oznacza pracę zdalną.
Od siódmej trzydzieści rano wysłałam z 30 maili i zrobiłam jakieś analizy, komentarze i dwie makiety. Odebrałam kilka telefonów w tym jeden poradniczy pt. "czym zastąpić Google Readera?"
W międzyczasie - wstawiłam i powiesiłam pranie i nastawiłam zmywarkę.
Podałam leki, ubrałam i uczesałam stwora, podałam śniadanie i przekąski.
Wykonałam z dziecięciem kilka prac plastycznych wyklejanych, lepionych i wydzieranych, w tym jeża, słonia, grzybki, Pogodusia i gwiazdki, odpowiedziałam na sto pytań w stylu: "dlaczego ten dinozaur ma kryzę na plecach?".
Ogarniałam w trybie ciągłym mieszkanie po pozostałościach prac plastycznych.
A na koniec dnia zrobiłam rzeczony obiad ze znalezionych w lodówce końcówek wiktuałów.
I syrop z imbiru na przeziębienie.
A teraz usiadłam napisać tego posta.
Bubol mi siedzi na kolanach i zadaje pytania o literki... I każde sobie puszczać na YT "Potwory wyłażą z nory" Joszko Brody.
Czuję się dziś chwilowo jak domowa bogini logistyki.
Mamy to zakodowane.
Tylko fajnie sobie o tym czasem przypomnieć.
O tej naszej naturalnej wielozadaniowości.
Czasem trzeba ją sobie pozwolić zauważyć.
Żeby nie oszaleć.
I nagrodzić.
Na przykład kawałem bloku czekoladowego.:)
Albo na koniec ciężkiego dnia, kąpielą z pianką.
Byleby nie zasnąć ze zmęczenia i się nie utopić.:D
Bo w końcu od prawdziwych bogiń różni nas przede wszystkim jedna główna rzecz - bywamy cholernie zmęczone...
A jak tam u Was z doraźnym poczuciem mocy?
P.S A dzisiaj zamiast piosenki wierszyk Czesława Kuriaty z serii z wiewiórką pt. "Ile zawodów ma mama". Miałam tę książeczkę na półce jako dziecko.
Cóż w wierszyku nie ma nic o pracy zawodowej, standard.
Ale i tak cieszmy się, w końcu rok wydania to 1987.
"Dziś takie zadanie sobie stawiamy:
wymieniamy wszystkie zawody Mamy,
a może powiem jeszcze prościej,
sprawdzamy, czy dobrze pamiętamy
naszej Mamy codzienne czynności,
które przez cały rok- w zimie i w lecie,
Mama wykonuje tak dobrze, jak nikt na świecie.
I choć Mama ma tyle pracy,
wszystko robi najlepiej i najmilej
i jedynie niekiedy narzeka,
że czas tak szybko ucieka.
A więc sprawdźcie, czy dobrze pamiętacie,
jakie Mama co dzień wykonuje prace.
Mama jest kucharką doskonałą,
jakich jest na świecie mało.
Ona robi śniadanie, obiad i kolację-
myślę, że przyznacie mi rację,
że są to przysmaki same,
jak przystało na naszą Mamę.
Mama najwdzięczniej i najmilej
Podaje do stołu dania znakomite-
i w tej czynności jest zawód ukryty.
I wtedy są Mamy najpiękniejsze chwile,
gdy jemy wszystko z apetytem.
A jeśli kochamy nasze Mamy,
w zmywaniu naczyń im pomagamy.
Mama ciągle mieszkanie sprząta,
porządkuje rzeczy, które wy po kątach
bawiąc się rozrzucacie niedbale-
i w tej czynności zawód Mamy niełatwy wcale.
Mamy dziełem czysta bielizna
i dlatego każdy z was przyzna,
że w tym także mamy
inny zawód naszej Mamy.
Mama upiec ciastka da radę,
a nawet zrobić czekoladę -
więc z tego wynika,
że zastąpi nawet cukiernika.
Kolejny zawód mamy inny
także łatwo odgadniecie-
Mama siada do maszyny,
aby uszyć sukienkę Elżbiecie.
Mama zrobiła sweter na drutach,
z którego cieszy się Uta,
zrobiła też bambosze,
które ja niszę.
Mama to najlepsza księgowa,
którą od liczenia boli głowa,
aby zmieścić się w domowym budżecie
i kupować, to co chcecie.
Nie ma rzeczy niedostępnej dla niej,
zawsze kupi najlepsze, najtaniej.
I o tym pamiętać warto, gdy ktoś z nas leży chory
i brzuszek lub głowa go boli,
Mama jest troskliwą pielęgniarką.
A gdy ze szkoły wracamy,
zaczyna się inny zawód Mamy.
Mama uczyć potrafi
śpiewu i ortografii
i co dzień objawia wiele trosk
o nasz rodzinny język polski.
A jak się mama cieszy,
jak osiągamy w szkole sukcesy-
a to przecież jej zasługa wielka,
bo ileż ma z nami kłopotów
nasza Mama- nauczycielka
wszystkich przedmiotów.
Mama także co dzień
z tatą i z nami razem
na działkę chodzi -
i dlatego mamy w domu tyle jarzyn,
jemy truskawki i dynie,
z których nasza działka słynie.
A więc z tego wynika,
że Mama ma także zawód ogrodnika.
A teraz niech każdy poćwiczy
i wszystkie zawody Mamy wyliczy."



Tak to już z nami kobietami jest... Podobno jak się robi wszystko, to nie robi się nic dobrze?! Tylko chyba inaczej się nie da... A jak facet zostanie w domu z dzieckiem to nic poza zabawą nie zrobi... (tak uogólniam na podstawie relacji koleżanek). Życie :)
OdpowiedzUsuńZnam to aż za dobrze. Pracuję z domu, a moje życie to ciągły rozjazd. Odwieść i odebrać dzieci ze szkoły, przedszkola, zajęć dodatkowych i rehabilitacji. Gdy już do czegoś usiądę, okazuje się, że zaraz muszę gdzieś jechać. O tym, że siedząc w domu muszę jako tako ogarniać to, co się w nim dzieje czyli posiłki, sprzątanie, pranie i inne takie, nawet nie wspomnę, bo wiecie. A najbardziej lubię te dni, gdy dzieci chorują, a że jest ich trzech (dwóch własnych + kuzyn za ścianą, którego mama nie może sobie pozwolić na zwolnienie), najczęściej wygląda to tak, że gdy jeden kończy chorobę zaczyna ją drugi, a gdy drugiemu przejdzie już w kolejce czeka trzeci. Ot, żywot Matek Polek :)
OdpowiedzUsuńA jak sobie radzisz z obiadami kiedy normalnie chodzisz do pracy? bo ja próbowałam coś ugotować po powrocie z pracy ok. 16.30 to jest to bardzo ciężkie, kiedy mały stwór ciągnie ciebie za spódnicę do zabawy. Staram się gotować cos na wieczór na następny dzień, kiedy już mały stwór pójdzie spać. ale czasami jestem tak zmęczona, ze nie daje rady, i wtedy popołudniu jest takie ciągnięcie za sukienkę. Nie mam już pomysłów na szybkie dania, ile można jeść makaron bologneze lub ze szpinakiem.
OdpowiedzUsuńzoa81
Mnie gotowanie relaksuje, poza tym robię to dość szybko w ciągu tygodnia. Czasem robię obiad na dwa dni. A czasem nie robię ostatnio - ale to dlatego, że mała ma obiady w przedszkolu i możemy sobie na to pozwolić. Poza tym też jest na tyle duża, że często mi pomaga.Interesuje się tym.
OdpowiedzUsuńdzisiaj ze mnie zakpiło- byłam z siebie megazadowolona do okolo 19- wszystko szło pięknie, wróciłam z pracy, małż poszedł, odrobione lekcje, spacer, posprzątane zabawki, ja w między czasie pralki, zmywarki, cośtam na jutro, a potem zaczęło się walić-skończyło się obopólnym przepraszaniem się niestety. ehh.
OdpowiedzUsuńA ja myślę, ze to jednak smutne, że nie możemy po prostu być na zwolnieniu lekarskim z chorym dzieckiem. Zwłaszcza jak widzę co miesiąc kwoty potrącane na ubezpieczenie. Ja też jak trzeba strzelam mailami i uczestniczę w międzynarodowych telekonferencjach. Ale w sumie to wolałabym móc się na 3 dni odciąć i skupić tylko na chorym dziecku.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. To chwalenie siebie to taka kompensacja i pocieszanie się. Bo takie sytuacje nie powinny mieć miejsca... Nina będzie pamiętać ze swojego chorowania matkę odpędzającą ją jak muchę lub wymyślającą doraźne zabawy...
Usuń