piątek, 13 grudnia 2013

Tango usypiango czyli go the fuck to sleep

Próbuję utulić dziecko do snu.
Godzina 22:30.
A dziecko nie ma zamiaru zasnąć.
W końcu w tym tygodniu miało mnie przez bardzo ograniczony czas. Późno wracałam z pracy.

A pan mąż od tygodnia przebywa poza miastem na konferencji. Jego nieobecność jest okupiona nocnymi lękami, popłakiwaniem "do tatusia", zwierzeniami, że "tatuś jest najlepszym chłopakiem na świecie" i smutnymi oczami "bo ja myślę o tatusiu, że go nie ma i bym chciała by już wrócił".

Usypiam zatem dziecko od jakiejś godziny odliczając minuty do rozpoczęcia upragnionego samotnego piątkowego wieczoru przy Grey's Anatomy.
Babcia, która przybyła z odsieczą w czasie szkarlatyny Bu, skonana szalejącym od kilkunastu godzin stworem i zarażona jego zarazkami zaniemogła chorobowo.

Leżymy więc w łóżku. Błagam: "śpij już".
Dziecko jednak zamiast spać, znajduje milion wymówek:

  • błaga rozpaczliwie: "nie chcę żeby poszłaś"...
  • zrywa się i prosi o nocnik
  • kwacze, macha rękami jak skrzydłami i mówi, że nie może się położyć, bo wysiaduje jaja
  • po chwili stwierdza, że nie może położyć się na poduszce, bo na niej leżą rzeczone jaja i ja muszę je przenieść na stolik
  • układa cztery zabawki na poduszce i przykrywa kołdrą "swoich przyjaciół" i konstatuje, że nie ma dla niej już miejsca, więc nie musi spać
  • stwierdza, że chce pić
  • stwierdza, że to musi być woda
  • stwierdza, że to musi być woda z butelki
  • stwierdza, że musi wytrzeć buźkę nawilżaną chusteczką
  • nagle wpada w panikę z powodu stukania w kaloryferach; kiedy niebacznie stwierdzam, że to woda chlupie, wpada w panikę bardziej: bo przecież w mieszkaniu nie może chlupać woda
  • uspokaja się i bierze swoją lalkę szmaciankę, po czym jeździ jej paluszkiem po oczach i policzkach: "maluję ją, żeby była ładna"
  • kokosi się po całym łóżku: "bo przymierza się do spania"
  • kiedy myślę, że usnęła, odwraca się i zwierza: "ale ja będę spała, wiesz"
  • wyznaje, że musi się koniecznie we mnie wtulić i mam ją schować pod pachą
  • kiedy warczę umordowana: "śpij już" odpowiada niewinnie: "no ale przecież ja będę spała".
  • kiedy patrzę na nią karcąco robi słodką minę: "JESTEŚ BARDZO PIĘKNA, WIESZ?". Czekam na rozwinięcie. Nina dodaje: "jesteś bardzo piękna, bo masz piękny szlafrok i piżamę i dziurki w nosie i cała jesteś piękna...". Próbuję się nie udusić ze śmiechu.
  • Po chwili dodaje: "bardzo jestem zmęczona, wiesz". Oby, oby!!!!
  • Wtula się rozkosznie. Zasypia. Po jakiejś 1,5h.
Mężu wróć z tej konferencji, ok?

Czuję się jak ojciec Alberta z zakamarkowej serii.  Tylko on koniec końców sam usnął a mnie prawie coś trafiło.
Ale widok śpiącej Bu oczywiście zmiótł mnie z powierzchni jak tsunami zalewem endorfin.

BTW coś w klimacie. Czytane przez S L Jacksona.
Go the fuck to sleep!


4 komentarze:

  1. Wczoraj - wyjątkowo, bo generalnie T.zasypia "raz,dwa,trzy" - miałyśmy tak samo:) Też w myślach snułam plany o wieczorze z Chirurgami, no ale Dziecko wybitnie zasnąć nie mogło. Bajek chyba milion opowiedziałam. Koniec końców zasnęłam razem z Nią.
    Zdrowia i sił!

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mi się od razu Albert skojarzył.
    A zasnął on dopiero, gdy zasnął tata.
    W głowę zachodzę, skąd dzieci mają tyle energii, wstając o 7 i nie śpiąc do 21-22.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróciłem ;] Położyłem Ninkę spać, przeczytałem bajkę, i umówiliśmy się że już jest czas na sen. No i śpi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojcowie są niezbędni i niezastąpieni. Amen. :)

    OdpowiedzUsuń