wtorek, 19 listopada 2013

"Lanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło". O przemocy fizycznej i seksualnej.

Dzisiaj obchodzimy Międzynarodowy Dzień Zapobiegania Przemocy wobec Dzieci.
Przyznam, że nie dowiedziałabym się o tym gdyby nie szum wokół wyników badań Fundacji Dzieci Niczyje.

Wyników, które mnie zatrwożyły.
Według nich:

  • 35% Polaków nie uważa, że bicie dzieci jest niezgodne z prawem
  • nasi rodacy masowo akceptują klapsy (60%!!!!!!)  i w nieco mniejszym stopniu - lanie
  • 37% uważa, że lanie nie jest szkodliwe dla dziecka
  • 29% akceptuje bicie w "celach wychowawczych" a akceptacja ta wzrosła od ostatniej fali badania o 5%!!!
  • w przypadku zetknięcia się z przemocą w otoczeniu 35% zareagowałoby zapytaniem sąsiadów, ale niewiele osób podjęłoby osobiste działanie czy zawiadomienie odpowiednich instytucji 
  • osobista reakcja jest zresztą rzadziej niż w poprzedniej fali badania wybieraną odpowiedzią - coraz rzadziej "chcemy się mieszać". Aczkolwiek 37% deklaruje zwrócenie uwagi gdy sytuacja ma miejsce publicznie
Statystyki mnie zatrwożyły.
Pomyślałam sobie, że mówię NIE jakiejkolwiek firmie przemocy. Że krzyczę NIE!

Po czym jechałam autobusem i byłam świadkiem scenki, gdzie matka ostro strofowała dwuipółletniego chłopca usadzając go mocno na siedzeniu i warcząc "jak dojedziemy do domu, masz siedzieć w swoim pokoju, nie chcę Cię widzieć na oczy". A wszystko to za karę, bo chciał sobie posiedzieć przy szybie...

Czy zareagowałam?
Nie.
Czy ktoś zareagował
Nie.
Ja spojrzałam na plecy matki z boleścią i wyrzutem, kuląc się w sobie i jednocześnie wściekając.
Pasażerowie spod półprzymkniętych powiek skrzywieniem ust wyrazili dezaprobatę.
Dyskretnie.
Reszta nie zwróciła uwagi.
Autobus był napakowany ludźmi.

Przecież nie było jawnej fizycznej przemocy.
Ale była przemoc psychiczna i upokorzenie.
I nie zareagowałam, a powinnam.
Bo myślę o tym dziecku i o wielu innych w kontekście dzisiejszego artykułu.

I nie tylko w jego kontekście.

Także dlatego, że wychodzi książka Marcina Kąckiego na temat systematycznie prowadzonej  przez 40 lat pod czułym okiem władz działalności pedofilskiej Wojciecha Krollopa, dyrygenta chóru Polskie Słowiki.

W moim mieście, mieście pedofili.... Mieście zasłoniętych firanek. Mieście gdzie swego czasu molestowanie uskuteczniał arcybiskup Paetz. Dyskretnie usunięty w cień po ujawnieniu afery. Bodajże bez konsekwencji.
A Krollop? Zmarł na AIDS poza więzieniem. W którym to jeszcze odwiedzali go oficjele. 

Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że Krollop był częścią poznańskiej siatki pedofili, częścią ekonomicznego i politycznego układu sił, wzajemnego dostarczania korzyści i zatajania zbrodni. I że to jest dopiero początek...

To w moim mieście jak w "Białej Wstążce" Hannekego toczyła się latami tragedia za przyzwoleniem dorosłych. Zatajona przez władze miasta - ponieważ została wstępnie ujawniona przez radną wiele lat temu na radzie miasta i szybciutko utajniona. (dziś protokół został odtajniony tylko dzięki szumowi wokół książki).

A co jest najstraszniejsze?

Kiedy Krollop był dyrygentem ofiary dostarczali mu sami rodzice, zafascynowani swoimi cherubinkami i marzącymi o ich wielkich karierach. I podróżach. I zakupach za granicą. I walucie... A kiedy ujawniono jego praktyki, rodzice w zapamiętaniu skandowali pod aresztem "Wojtek, nie daj się"... 
Zezwalali na gwałcenie i prostytuowanie się swoich dzieci, zaślepieni sławą i wizją kariery... Kręcili loczki aniołkom, by bardziej kusiły drapieżnika...

Tak sobie o tym wszystkim myślę na dodatek dlatego, że trafiłam na film dokumentalny z autentycznymi nagraniami sesji terapeutycznych ośmioletniej Beth, adoptowanej przez rodzinę pastora wraz z braciszkiem. Która to, jak się okazało w  terapii, była gwałcona jako kilkunastomiesięczny szkrab przez własnego ojca i która to wszystko zapamiętała... I która nagle zaczęła przejawiać werbalne i fizyczne skłonności sadystyczne wobec przybranej rodziny i otoczenia oraz zwierząt, co stało się powodem poszukiwań terapeutycznych
Nie obejrzałam całego filmu, tylko fragment, który bardzo głęboko zapadł mi  w pamięć.

Nie wiem po co tworzyć wizje jakiegoś pozagrobowego piekła, kiedy to, co najbardziej przerażające, ma miejsce tu i teraz.

Na koniec z racji moich zainteresowań kilka mocnych kampanii społecznych na ten temat:













7 komentarzy:

  1. Mocne ale potrzebne...Ile razy słyszę, że nikt nie chce maltretować dzieci ale przecież jeden klaps nie zaszkodzi.
    Ostatnio pisałam o ciężarnych palących i o tym, że zdecydowałam się reagować.
    Tak myślę sobie, że w tym przypadku też muszę się przełamać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odkąd sama mam dzieci stałam się jeszcze bardziej przeczulona na punkcie przemocy. Sama byłam dzieckiem bitym i nie boję się o tym teraz głośno mówić. I to nie były klapsy. Mój mąż z początku był sceptyczny, bo jak to można wychować normalnego człowieka bez klapsów? Sam nigdy nie dostał po pupie. Cóż, póki co dajemy radę powiedzieć stop przemocy.
    Tylko mam problem ze zwracaniem uwagi innym dorosłym... Małe dziecko ciągle gdzieś we mnie siedzi. Ale kiedyś się przełamię! :)
    Kampanie wstrząsające, ale takie muszą być, aby trafiły pod strzechy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Co mnie najbardziej szokuje - rodzice, którzy nie umieją postawić dziecku granic, to zwykle Ci najbardziej agresywni wobec niego. Nie umieją ukarać, ale krzyczą na dziecko, czasem stosują przemoc. A rodzicielstwo to przecież tylko 3 rzeczy: opieka, granice i miłość.
    Ale nie ma rodziców idealnych i każdy ma prawo czasem stracić równowagę i np zawarczeć na dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego piszesz o Poznaniu, że to Twoje miasto? Jesteś przecież wieśniarą z Mazur. Tam na pewno nie biją i nie gwałcą dzieci, to tylko poznańska specjalność.
    A Twój blog jest sztuczny jak lalka Barbie. Taka marketingowo- PRowa wydmuszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a czemu Ty "anonimowy" to czytasz? jak to takie sztuczne, jest mnóstwo innych blogów...
      Ja też jestem wieśniarą z Mazur i co z tego??? "anonimowy" jesteś po prostu tchórzem, kryjącym się za ekranem kompa, sfrustrowaną miernotą, która najzwyczajniej w świecie zazdrości i zalewa jadem. I oczywiście odpowiedzi nie będzie albo dalej w deseń wieśniar i innego prostactwa.

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o "wieśniactwo" spójrz na poziom swojej wypowiedzi. Najwyraźniej to, że jesteś "z miasta" nie pomogło Ci osiągnąć minimum poziomu.

      Twoja retoryka nawet nie zasługuje na komentarz - bo co mają Mazury do pedofilii w Poznaniu. Aż żal bierze, że poświęcasz chwilę na konstrukcję takiego idiotyzmu.

      Po drugie - jeśli nie podoba Ci się to co czytasz - polecam dziesiątki innych blogów. Albo Pudelka.

      Po trzecie - to jest moje miasto bo mieszkam tu kilkanaście lat, tu płacę podatki, tu pracuję. Więc tak, jest to moje miasto. Jakiś masz z tym problem?

      A poza tym - wczoraj oglądałam filmik Abstrachujów o hejterach. Idealnie do niego pasujesz, mały człowieczku, który nie ma odwagi się podpisać.

      Żenua.

      Usuń
    3. I po co karmicie trolla? Na takie wpisy się nie odpowiada, bo to niepotrzebnie nobilituje prymitywa.

      Usuń