Dziś po chwilowej nieobecności zdecydowałam się przywrócić bloga - przede wszystkim z racji kilku maili o tym, że dostęp na zaproszenie zwyczajnie szwankuje. A ja nie chciałabym całkiem tracić tego, co dawał mi blog przez te ponad 3 lata.
Decyzja o zamknięciu dostępu do niego wynikła spontanicznie i była efektem spiętrzenia kilku bardzo nieprzyjemnych zdarzeń w moim życiu. Co mnie zwyczajnie przerosło.
Jeszcze kilka dni temu myślałam, że "umarł w butach, pochowali boso" i zamykam się w sobie i tak będę leżeć:)
Ale... przykre zdarzenia mogą być przyczyną i początkiem miłych.
Być może nie poznałabym życzliwych Kiddie czytelniczek w inny sposób. Nie wiedziałam, że tu jesteście i ciuchutko podczytujecie:) Dziękuję raz jeszcze Wam za ciepłe maile. To także dzięki nim szybciej się poskładałam.
A dzisiaj dostałam wielkiego pozytywnego super kopniaka.
Po raz pierwszy od 13 lat (sic!!) spotkałam się w Warszawie z dwiema wspaniałymi przyjaciółkami z liceum, z którymi zjadłyśmy kiedyś beczkę soli. I poznałam kolejną wspaniałą dziewczynę, mamę.
Wiecie co, nie ma jak kobiecy krąg.
Zlot czarownic.
Chwile śmiechu i zapomnienia.
Kiedy nic nie musisz mówić a wszystko już wiadomo.
Kiedy możesz powiedzieć wszystko.
I kiedy możesz usłyszeć wszystko. Szczerze. Choć czasem boli.
Brakowało mi tego w tym moim zabieganym, odizolowanym świecie.
I jest tym bardziej bezcenne, że nie widziałyśmy się tyle lat i nieczęsto kontaktowałyśmy, a spędziłyśmy czas jak te same postrzelone licealistki w wyciągniętych swetrach i glanach... Chociaż brakowało kilku z nas, rozstrzelonych po świecie (chociaż A. przyjechała specjalnie z Anglii!), było bezcennie!
Dzięki temu pomyślałam - a może moje przykrości mogą mnie zaprowadzić gdzieś w dobre i ciekawe strony?
Zobaczymy:)

jakże mogłabym nie zostać..czekam na kolejne wpisy :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś. Miałam już dużo kłopotu jak cię znaleźć. Co ja bym mojej Hani powiedziała gdyby zapytała o Ninkę :)
OdpowiedzUsuńBrawo!
OdpowiedzUsuńFajnie, ze mogę znowu czytać Twoje wpisy :-)
OdpowiedzUsuńZoa81
Dobrze Cię znowu widzieć :)
OdpowiedzUsuńgrunt to się nie poddawać i robić to co się lubi i przeskakiwać kłody i innych wrzaskunów..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Cieszę się, Twój blog to jeden z moich ulubionych :-)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę że blog został. Głupio mi się było zapytać o dostęp bo do tej pory raczej byłam cichym podczytywaczem :)
OdpowiedzUsuńWitamy ponownie :). I zgadzam się że taka siła estrogenu jest wspaniała od czasu do czasu !
OdpowiedzUsuńI całe szczęście, że się choć ciut poskładałaś :) Teraz już będzie lepiej :) Fakt, kobiece grono choć czasem na nie narzekamy, potrzebujemy dystansu, uciekamy... w ciężkich chwilach okazuje się bezcenne :)
OdpowiedzUsuńAnia S.
ja też czytam z tajniaka ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za Wasze ciepłe słowa!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za Wasze ciepłe słowa!
OdpowiedzUsuń