poniedziałek, 23 września 2013

Powrót i wyjaśnienie. I o zlocie czarownic.

Dziś po chwilowej nieobecności zdecydowałam się przywrócić bloga - przede wszystkim z racji kilku maili o tym, że dostęp na zaproszenie zwyczajnie szwankuje. A ja nie chciałabym całkiem tracić tego, co dawał mi blog przez te ponad 3 lata.

Decyzja o zamknięciu dostępu do niego wynikła spontanicznie i była efektem spiętrzenia kilku bardzo nieprzyjemnych zdarzeń w moim życiu. Co mnie zwyczajnie przerosło.

Jeszcze kilka dni temu myślałam, że "umarł w butach, pochowali boso" i zamykam się w sobie i tak będę leżeć:)

Ale...  przykre zdarzenia mogą być przyczyną i początkiem miłych.

Być może nie poznałabym  życzliwych Kiddie czytelniczek w inny sposób. Nie wiedziałam, że tu jesteście i ciuchutko podczytujecie:) Dziękuję raz jeszcze Wam za ciepłe maile. To także dzięki nim szybciej się poskładałam.

A dzisiaj dostałam wielkiego pozytywnego super kopniaka.



Po raz pierwszy od 13 lat (sic!!) spotkałam się w Warszawie z dwiema wspaniałymi przyjaciółkami z liceum, z którymi zjadłyśmy kiedyś beczkę soli. I poznałam kolejną wspaniałą dziewczynę, mamę.

Wiecie co, nie ma jak kobiecy krąg.

Zlot czarownic.

Chwile śmiechu i zapomnienia.
Kiedy nic nie musisz mówić a wszystko już wiadomo.
Kiedy możesz powiedzieć wszystko.
I kiedy możesz usłyszeć wszystko. Szczerze. Choć czasem boli.

Brakowało mi tego w tym moim zabieganym, odizolowanym świecie.
I jest tym bardziej bezcenne, że nie widziałyśmy się tyle lat i nieczęsto kontaktowałyśmy, a spędziłyśmy czas jak te same postrzelone licealistki w wyciągniętych swetrach i glanach... Chociaż brakowało kilku z nas, rozstrzelonych po świecie (chociaż A. przyjechała specjalnie z Anglii!), było bezcennie!

Dzięki temu pomyślałam  -  a może moje przykrości mogą mnie zaprowadzić gdzieś w dobre i ciekawe strony?
Zobaczymy:)


13 komentarzy:

  1. jakże mogłabym nie zostać..czekam na kolejne wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że wróciłaś. Miałam już dużo kłopotu jak cię znaleźć. Co ja bym mojej Hani powiedziała gdyby zapytała o Ninkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, ze mogę znowu czytać Twoje wpisy :-)
    Zoa81

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze Cię znowu widzieć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. grunt to się nie poddawać i robić to co się lubi i przeskakiwać kłody i innych wrzaskunów..
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, Twój blog to jeden z moich ulubionych :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo się cieszę że blog został. Głupio mi się było zapytać o dostęp bo do tej pory raczej byłam cichym podczytywaczem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witamy ponownie :). I zgadzam się że taka siła estrogenu jest wspaniała od czasu do czasu !

    OdpowiedzUsuń
  9. I całe szczęście, że się choć ciut poskładałaś :) Teraz już będzie lepiej :) Fakt, kobiece grono choć czasem na nie narzekamy, potrzebujemy dystansu, uciekamy... w ciężkich chwilach okazuje się bezcenne :)

    Ania S.

    OdpowiedzUsuń
  10. ja też czytam z tajniaka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dziękuję za Wasze ciepłe słowa!

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dziękuję za Wasze ciepłe słowa!

    OdpowiedzUsuń