poniedziałek, 26 sierpnia 2013

To miał być post o szóstych urodzinach Zakamarków:)

To miał być post o szóstych urodzinach świetnego poznańskiego wydawnictwa dla dzieci Zakamarki. (któremu życzymy jeszcze wielu wielu lat i takich pozytywnych urodzin).

Rok temu z powodzeniem całą rodziną zaliczyliśmy piąte urodziny.
W tym roku udałam się z Bu samotnie na kolejną imprezę.
Z zamysłem spędzenia czasu aktywnie i twórczo.

Tak, to JA miałam taki zamiar...

A moje dziecko?
Miało inne plany:)

Plany swoje zrealizowała tak jak to widać na załączonych niżej obrazkach.:)

Czyli biegając po parku koło Starego Browaru z prędkością światła.
Albo całkiem na uboczu wszelkich atrakcji.

Uciekała mii co chwilę i doprowadzając mnie do chwilowego oczopląsu, kiedy próbowałam ją zlokalizować. (jedna z postronnych dziewczyn z maluszkiem na ręku obserwując moją gonitwę za Bu rozbawiona aż zadała mi pytanie, w jakim moje dziecię jest wieku i w odpowiedzi orzekła z uśmiechem: "a więc to nas czeka dopiero...")
Goniła za innymi dziećmi i zachęcając do zabawy - a które to miały ją w głębokim poważaniu.
Dlatego też  w pewnym momencie zrezygnowana usiadła pod drzewkiem i zamyśliła się zgnębione.
Dzięki temu dopiero udało mi się ją dopaść pod tymże drzewkiem.

Chęć niezależności i aktywności przeważyła.
Żadne pyszności, żadne stoiska z książkami i wspólne czytanie, żadne majsterkowanie i gotowanie jej nie zainteresowało.

Wygrał zew swobody.

Ale chyba nie może być tak, że ten zew swobody jest zaspokajany wbrew regułom. Wbrew kolejnym obietnicom: "już nie ucieknę mamusiu".
Chciałam trzymać się zasad. Po kolejnej ucieczce wbrew solennym deklaracjom składanym z miną aniołka dotrzymałam ostrzeżenia. Dopadłam Bu i zaprowadziłam do domu.
To był właśnie ten moment, kiedy wydawało mi się, że powinna dostać lekcję konsekwencji.
Akcja - reakcja.
Całą drogę się gryzłam,  wyrzucając sobie jaką to wstrętną matką jestem odbierając dziecku frajdę.

I zastanawiając się - czy na pewno zapamięta tę lekcję?

I czy na pewno z niej to co chciałam?

Buba jednak po krótkim awanturowaniu się zwyczajnie padła w wózku, rozkosznie zmęczona bieganiem.




2 komentarze:

  1. bywa i tak ;) skąd ja to znam! Ale fotkę z Zakamarkami macie ;) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to lekcja, że rodzice też dostają lekcję pt. nasze dziecko rośnie, ma swoje humory i preferencje i nie można mu na 100% zaplanować dnia, a już na pewno nie reakcji;)

    OdpowiedzUsuń