środa, 19 czerwca 2013

Tippi z Afryki. I mikroświat w piaskownicy.

Chcę na Dino pociąg!!!!
Choooodź mamusiu!!!


Ciągnie mnie za rękę

Kiedy tłumaczę, że nie możemy iść, wyrywa się i ucieka. Śmiga jak pershing w stronę oddalonego placu zabaw.
Nie reaguje na wołanie.
A więc to tak. Moje ostatnie toeorie o tym jak WSZYSTKO udaje się wytłumaczyć pękają jak bańka mydlana...

Dino pociąg wygrywa.
Galopuję za nią z siatą książek z biblioteki.
Zła

Dziecko wbiega na plac zabaw, rzuca się do drewnianego pociągu. Nakazuje mi udawać pasażera, sama pociąga za niewidzialny spust pary.

Ciuf ciuf! Jedziemy.

Dziecko szczęśliwe a ja próbuję tłumaczyć, dlaczego jestem niezadowolona.

Ale już jej nie ma.

Pognała do piaskownicy, zdejmując  w locie sandały.

Dzikie, bose, rozkudłane dziecko natury.

Istna Tippi z Afryki
Ma nawet identyczną fryzurę.



Wbiega szaleńczo do piasku, gdzie siedzi już kilkoro dzieci sporo starszych od niej.

Śmiejąc się woła: "JESTEM NINKA, MIŁO WAS POZNAĆ. BĘDĘ SIĘ Z WAMI BAWIĆ!!!"
Dzieci mierzą ją gromiącym spojrzeniem.
Nina cieszy się i śmieje: "BAWIMY SIĘ RAZEM??!!TAK!!"
Dziewczynka rzuca wyniośle: "ALE PRZECIEŻ TY SIĘ Z NAMI NIE BAWISZ!!!"
Nina na to nie rozumiejąc: "ROZMAWIAMY SOBIE RAZEM, ALE FAJNIE!".
Rozkopuje piasek, cieszy się.
ZMYŚLA. A raczej po prostu opowiada o tym co dla niej ważne, co siedzi w jej główce, co ma obiecane. Mówi do dziewczynki "MAM DZISIAJ URODZINY! I TORT ZE STRAŻAKIEM SAMEM. I BĘDĘ DMUCHAĆ ŚWIECZKI!!" . Dziewczynka niedowierza : "Nieprawda, na pewno nie masz dziś urodzin!!"
Dzieci zajmują się zabawą. Swoją drogą bardzo ciekawą... Bawią się w lodziarnię. Jedna z dziewczynek rzuca wyniośle: "Ja tu zarabiam dziesięć milionów. Mam bardzo dużo kasy! Malarzu - zwraca się rozkazująco do chłopca - posyp mi lody posypką!! Chłopiec na to: To niedopuszczalne! Traktujecie mnie jak służącego...

I w ten deseń.

Istny mikrokosmos.
Po chwili Nina minimalnie rozczarowana wybiega z piaskownicy i znosi do niej różne patyczki: "PRZYNIOSŁAM WAM PREZENT! TO DLA CIEBIE A TO DLA CIEBIE...PROSZĘ!" - próbuje podawać je dzieciom. Śmieje się.
Dziewczynka gromi ją: "CZY MOGŁABYŚ SIĘ TAK GŁOŚNO NIE CHICHRAĆ???"

Nina ze swoją naiwnością trzylatki jeszcze nie łapie tych relacji.
Dla dzieci w piaskownicy jest narzucającym się smarkaczem.
Tak już jest, to norma.
Obserwuję z boku, nie ingeruję. Pilnuję jednak, by nie przekroczyła granicy.
Patrzę jak się uczy.

Ja też się uczę. Walczyć z moim matczynym bólem serca kiedy widzę konfrontację jej spontaniczności, odwagi, bezpośredniości z  życiem w czystej postaci...

I uczę się widzieć w tym nie tylko konsekwencję jej wieku, ale także tego, że zawsze jest w centrum uwagi i nie ma rodzeństwa, nikogo, kto by ja zdetronizował...

Uczę się przyjąć na spokojnie to, że  musi się nauczyć reguł gry, tego że nie nie jest centrum świata dla wszystkich, że trzeba szanować czyjąś niezależność i intymność...

Piaskownica to niezła szkoła życia.


8 komentarzy:

  1. Ech, ostatnio miałam dokładnie to samo :(
    Mały chciał dołączyć do dzieci na karuzeli - dwójka, starsza o 2-3 lata, niezbyt sympatyczna.
    "Ej dzidzia, odsuń się bo my się tutaj kręcimy!"
    "... pokręcę was :)!"
    "Odsuń się!"
    "Tak tak, muszę uważać bo mogę zrobić sobie wieeelkie ała i przyjedzie po mnie karetka...a wiecie co? ja miałem ała, tu i tu"
    "Taaak? pewnie wcale nie miałeś. Odejdź dzidzia!" itd itd...
    W końcu postanowiłam delikatnie interweniować, licząc na jakąś dozę empatii. Podpowiedziałam, żeby zapytał czy może się dołączyć.
    "Jestem Wiktorek synek i chciałem was o coś zapytać. Czy mógłbym się z wami pokręcić?"
    "Nie teraz! Teraz my się kręcimy! Idź stąd!!"
    DAMN! to było trudne. Jednak także "pozwoliłam" mu to przeżyć....z bólem serca ;)
    Jedyne co mnie zdziwiło, to rodzice dzieci, którzy siedzieli obok i nie reagowali... ja bym zareagowała na ich miejscu ;) aczkolwiek nie wiem czy słusznie.

    AS

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany, trudne to. Dobrze napisane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sytuacja bez wyjścia. Nie da się zmusić rodziców tamtych dzieci do empatii, bo pewne rzeczy są nie do przeskoczenia. To trudna i przykra, ale konieczna lekcja dla naszych dzieci...

    OdpowiedzUsuń
  4. W ogóle niektórzy rodzice piaskownicowych dzieci to też temat ciekawy... Czego się można nasłuchać, dowiedzieć od nich. I ich reakcje na zachowania własnych dzieci niejednokrotnie mrożą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój synek lgnie do innych dzieci strasznie, głównie starszych, już przedszkolaków. To mały obserwator, więc się nie narzuca, a Oni go tolerują... Zabawne to jest.
    Generalnie uważam, żeby nie angażować się na placu zabaw, dzieci szybko uczą się reguł tam panujących, interweniować trzeba w skrajnych przypadkach. Dajmy dzieciom szansę na poznanie własnych możliwości...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakbym o swojej Córce czytała

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopóki nie zostałam mamą nie miałam pojęcia o tym jakim emocjonującym tematem jest piaskownica. Naiwnie sądziłam, że to idylliczne miejsce gdzie dzieci radośnie się bawią, a rodzice wygrzewają na ławeczkach.

    OdpowiedzUsuń